Będąc chrześcijanką jakoś nie przywiązuję zbytniej uwagi do świętowania Sylwestra. Pomyślałam sobie dziś, może trochę pesymistycznie, że co tu świętować? To, że jest się starszym? W pewnym wieku, to już przestaje nawet być ekscytujące, a raczej napełnia nostalgią za czasami młodości, i jakoś tak, dopada nastrój mniej zabawowy. Jak dużo osób spędzi dzisiejszą noc, pijąc wino i oglądając filmy na Netflixie? Będą to wreszcie jakieś chwile relaksu, odetchnięcia po pracy.
Mam wrażenie, że narzuca nam się sposób odnoszenia się do „eventów społecznych”: mamy magicznie przeżyć święta (świetnie mówi o tym narzucaniu o. Szymon Hiżycki zobacz tutaj ), i mieć ekscytację w Sylwestra. Najlepiej gdyby wziąć udział w całonocnej prywatce, balu… I część z nas zmusza się do tego, bo tak powinnyśmy, bo chcemy dorównać narzuconym społecznym oczekiwaniom. I, do tego kołowrotka codzienności, dorzucamy sobie kolejną powinność, która w narracji świata powinna nas uszczęśliwiać.
Jako chrześcijanka patrzę na czas inaczej. Inspiracją jest Boże słowo, i świadomość, że dany mi czas życia, umiejscowiony jest w historii związanej z historią Jezusa. Naprawdę świetna to perspektywa! Polecam!
Takie patrzenie pozwala mi wyjść poza poczucie zanurzenia, czy raczej zamknięcia w kołowrotku czasu, dziejów, powtarzalnych czynności. Chyba każdy z nas, doświadcza tej męczącej powtarzalności: godzina za godziną, dzień za dniem, rok po roku. Trochę to jak z filmu pt. Król Życia (2015). Ta powtarzalność i oczywistość czynności domowych, zawodowych, relacyjnych, może być męcząca i może rodzić pytania, a nawet przekonanie: że to wszystko bez sensu, że to męczące to takie ” życie w kółko/u”.
Czasem słyszę od spotkanych osób: nudzi mi się w życiu, muszę zabić czas. Ciekawie to brzmi, prawda?Zabić czas. Zabić nudę. Byle do przodu… Czyli dokąd?
No właśnie.
Na pewno do jakiegoś celu. Może portu, domu.
Ważne jest na pewno, aby mieć wytyczony jakiś cel- marzenie. To nas ratuje od bezsensu. Motywuje do rozwoju, do ruchu mentalnego w naszym życiu.
O czym marzysz dziś? O jakim sobie samym? O jakiej rodzinie, o jakiej karierze? Marzenia są nam potrzebne. Szczególnie te realne dla nas mogą stać się celem np.: zadbanie o swoje zdrowie, o relacje z bliskimi, o rozwój zawodowy, o rozwój kariery…
Oczywiście te marzenia – cele, odnoszą się do jakiś krótkich odcinków czasu: roku, może kilku miesięcy. Po ich osiągnięciu znów można wpaść w refleksyjny nastrój i pytać siebie o to dokąd zmierzam? Osiągnąłem ten cel, i tamten, i w sumie to czuję dobrostan, ale wciąż coś może „uwierać”, wciąż może męczyć, ta powtarzalność, to „chodzenie w kółko/u”
Chrześcijanie mają na to odpowiedź. Wśród tych małych celi- marzeń, mamy jedno wielkie marzenie, zbierające nasze małe cele- marzenia, jakby w otulinie. Tą otuliną jest marzenie Boga o nas.
My chrześcijanie wiemy, że nie istnieje zamknięty kołowrotek dziejów świata i historii.
Wszystko pomimo, że może zdawać się takie samo, nie jest takie samo. W historii jest Bóg.
Warto przeczytać dziś Prolog z Ewangelii św. Jana. Te kilkadziesiąt zdań to dla nas klucz otwierający inny sposób patrzenia na świat z jego rutyną i nużącą powtarzalnością. Dlaczego klucz? Prolog mówi o Bogu, o teologii świata, historii ludzkości z punktu Jezusa Chrystusa”. Według Prologu nie ma kołowrotu świata i dziejów, lecz mają one swój absolutny jednorazowy początek, a tym Początkiem jest Słowo, czyli Jezus Chrystus.”(1)
Jest to naprawdę dobra nowina. Nie muszę przeżywać świata, i jego powtarzającej się cykliczności tylko w tym jego ograniczonym wymiarze.
Wiara w Boga, w Jezusa i Dobrą Nowinę o świecie, o Bogu i o mnie samym, rozszerza perspektywę patrzenia na rzeczywistość. Uzupełnia moje rozumowe do niej podejście. Daje możliwość, aby duchowo zaczepić się w wieczności Boga. Daje możliwość, aby każdą czynność zobaczyć w tej szerszej perspektywie – w byciu z Nim, życiu dla Niego, szukaniu Go, w wejściu w Jego misję i posłanie, które odkrywam, i które mi dał. W służeniu innym darami, które mam, każdego dnia lepiej, w rozwoju. Nie muszę już patrzeć na codzienność: rodzinną, zawodową, społeczną itd. tylko w zamkniętym horyzoncie ludzkiego widzenia. „W Nim było życie, a życie było światłością ludzi, a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.” J 1, 4.
Zainspirowałam się, i polecam artykuł, który też cytuję:
(1) Ks. Prof. Czesław Bartnik, Chrystologia świata w Prologu Ewangelii według św. Jana.
Teologia w Polsce 4,2 (2010) s. 189-195.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.